‒ Puk, puk…
‒ Ooo… w końcu jesteś.
‒ Czekałaś? Powiedz, że tak. Powiedz!
‒ Hej, hej, nie krzycz mi do ucha, w którym nieznośne szumy uwiły sobie gniazdko i siedzą tam jakby nigdy nic.
‒ To spójrz jak jest słonecznie i miło za oknem.
‒ Ale jednak wieje.
‒ Nie wiej! No co ty.
‒ No co ja?
‒ Opowiadaj, pogadaj, nawijaj. Cokolwiek ze mną rób, bo pomyślę, że niepotrzebnie otworzyłem ci oczy. Przecież czternaście miesięcy mnie nie było.
‒ Zdecydowanie o miesiąc za długo czekałam.
‒ Tylko o miesiąc?
‒ Tylko, bo wtedy trzynaście wyczekiwanych miesięcy pasowałoby bardziej do ciebie.
‒ No wiesz? Chyba żartujesz?
‒ No pewnie, że żartuję. Już się nie kwaś, bo jest co celebrować, to nasze trzynaste spotkanie. Przecież wiesz, że mógłbyś być każdym dniem mojego życia.
‒ Oświadczasz mi się?
‒ Raczej doświadczam ciebie. Etap oświadczyn mam już za sobą i to nie ja prosiłam, byśmy razem szli przez życie.
‒ Więc masz już z kim chodzić?
‒ O tak, mam. Najczęściej po zakupy.
‒ A wolałabyś na randki?
‒ Mam już pół wieku życia za sobą, a wchodząc w etap dojrzałości, poukładania, chwilami tęskni się do chaosu, który wywołuje szybsze bicie serca.
‒ Czuję, że jak nadchodzę, to twoje serce przyspiesza.
‒ Czyżbyś chciał wywołać we mnie czas na chwileczkę zapomnienia o codzienności?
‒ No wiesz, jakby ci tu powiedzieć.
‒ Najlepiej powiedz mi to słowami, które będę potrafiła zrozumieć.
‒ I mówi to ta, która operując słowami niejednokrotnie zszywała rany i blizny wewnętrznych dylematów.
‒ Zaimponowałeś mi teraz bardzo, ale ty wiesz dlaczego. Prawda?
‒ Ekhm… starałem się, by pobyt z tobą mógłby być tym takim jednym z niecodziennych.
‒ Ty już zawsze będziesz niecodziennym w mojej codzienności.
‒ To dlatego przestałaś prowadzić bloga?
‒ Zaprzestałam, ponieważ zawiesiłam pisanie do czasu, kiedy znowu będę mogła to robić. Tyle się wydarzyło i ciągle się dzieje, że pewne rzeczy, wymagające mojej bardzo dobrej sprawności umysłowej, zeszły na drugi plan.
‒ To ty planujesz swoje życie? Gdzie ta spontaniczna kobieta wobec tego się schowała?
‒ Zazwyczaj planuję coś bardzo ważnego, coś co muszę zrobić. Życie i tak leci swoim torem.
‒ A ty chociaż trochę lecisz na mnie?
‒ Trzynasty! Jesteś niemożliwy.
‒ Możliwe, ale taki mam przecież być.
‒ Bądź takim, jakim chcesz, ja na dzisiaj mam mnóstwo spraw do załatwienia i dlatego pozwól mi się ogarnąć.
‒ A zgarniesz mnie ze sobą?
‒ Jak będziesz w stanie za mną nadążyć, to z miłą chęcią zaproszę cię na wędrówkę.
‒ A dokąd, a dokąd, a dokąd… na wprost?
‒ Czy ja wyglądam na lokomotywę?
‒ Oj. Chciałem błysnąć poezją.
‒ Tą z lat dziecięcych?
‒ Przecież zawsze masz ją w głowie. Obiło mi się o uszy, że któregoś dnia, oczywiście beze mnie, mówiłaś ten wiersz.
‒ No tak, przecież mam w domu dwójkę maluszków, które warto czymś zająć, o ile da się to zrobić. A ty masz uszy?
‒ Mam wszystko, oprócz ciebie.
‒ Trzynasty! Zaskarbiłeś moje serce już dawno, więc nie narzekaj.
‒ Oho. Co za hałaśliwe stworki trzymasz w drugim pokoju?
‒ Te same, do których kiedyś moje nogi wędrowały.
‒ Jejku, przecież tamte były o wiele mniejsze.
‒ Tak się składa, Trzynasty, że małe dzieci rosną i to rosną w tak szybkim tempie, że co chwila z czegoś wyrastają.
‒ Tak jak ty?
‒ Co ja?
‒ Też szybko wyrosłaś?
‒ Może za duża nie wyrosłam, ale dorosłam chyba za szybko. Patrząc na dzisiejszy świat, tworzony przez ludzi młodych, nachodzą mnie przeróżne refleksje.
‒ Upsss… robi się refleksyjnie.
‒ Raczej robi się bałagan, bo nie mogę znaleźć moich badań i wszystko poprzewracałam.
‒ Zaraz okaże się, że to moja wina.
‒ Nie obwiniam ciebie, tylko swoje roztargnienie. Widzisz tę kopertę? Leży na samym wierzchu, a ja dokopuję się do nie wiadomo czego.
‒ Pomyślałbym, że szukasz szczęścia, ale trzynastego w piątek, to każdy raczej doszukuje się nieszczęść.
‒ Nie każdy. Uwierz mi, że Mateusz też czeka na Twoje nadejście, bo kocha nasze rozmowy. A poza tym, Trzynasty, nie zaczynaj wkraczać na ścieżkę, której nie lubię. Wychodzimy.
‒ Po szczęście?
‒ Na szczęście z tym co na dzisiaj jest mi potrzebne.
‒ To znaczy, że ze mną?
‒ No jasne, ty jesteś dzisiaj najważniejszy.
‒ Schlebiasz mi?
‒ Powiedzmy, że nie chcę psuć tej relacji, która jest między nami.
‒ Ale w związku nie jesteśmy?
‒ W związku z czym znowu zadajesz mi to pytanie?
‒ No bo widziałem męskie gacie w twoim łóżku,
‒ A co w tym dziwnego?
‒ Niby nic, ale… czy ten pan i pani są w sobie zakochani?
‒ Fajna piosenka, prawda?
‒ Fajnie, że ci się podoba…
‒ A dlaczego by miało być inaczej? Przetrwaliśmy burze, huragany, trąby powietrzne, epidemie, a na zawsze razem zobowiązuje, by wnieść powiew świeżości. Miłość, wsparcie, bycie dla siebie, to podstawa, by wspólnie znosić i troski i radość codziennej szarpaniny o odrobinę spokoju.
‒ Ty to masz zdrowie do uzdrawiania i reanimacji.
‒ Kiedyś nawet chciałam być lekarzem. Potem uleczać dusze. W końcu wyleczyłam się z wielu zachcianek, a może stłumiłam na zawsze, aż dotarłam tam, gdzie przez tyle lat pukałam ciszej niż obecnie.
‒ Szczęściara.
‒ Raczej pełna ciągłych wątpliwości i podejrzeń, ale z chwilami szczęścia.
‒ Poczekaj! Ja chyba dzisiaj za tobą nie nadążam.
‒ Tak ci się tylko wydaje.
‒ Nie będę narzekał na to, że czas oczekiwania na otwarcie pewnego miejsca umiliłaś sobie zapachem z półek z książkami, ale ty przecież zatoczyłaś koło. I co ja widzę? Znowu przychodnia?
‒ Owszem. Teraz jestem zmuszona, by trochę częściej tam zaglądać.
‒ Lubisz ten klimat?
‒ Trzynasty! Przecież znasz moje klimaty. Czy w tych ścianach z drzwiami, które zaraz przekroczę, jest coś romantycznego?
‒ Masz rację, surowe wnętrza zdecydowanie do ciebie nie pasują i mówię to wprost, i w przenośni.
‒ Poczekaj, bo muszę przenieść wzrok i skupić się na rozmowie z lekarką.
‒ Czy ja dobrze usłyszałem? Chcesz się dać pokroić?
‒ Nie chcę, Trzynasty, ale z decyzją poczekam na rozmowę z innym lekarzem.
‒ Będziesz z nim sam na sam?
‒ No coś ty, zawsze jest tam pielęgniarka.
‒ Ale wiesz, ja mówiłem o sobie, bo kto wtedy doda ci otuchy.
‒ Przekażesz mi ją telepatycznie.
‒ A może już zostanę z tobą, tak na zawsze?
‒ Ani mi się waż! Przecież to znaczyłoby, że mój czas się zatrzymał, a życie stanęło.
‒ Mrocznie. Zapomniałem, że aż tak się różnimy. Ja chyba cię dzisiaj tylko dołuję. Przepraszam.
‒ Trzynasty, dołują mnie inne sprawy. Chociażby fakt przeciwskazania do jakiejkolwiek pracy.
‒ Jest aż tak źle?
‒ To zależy z jakim nastrojem wstaję. Póki co jestem pod ciągłym napięciem.
‒ Kopiesz?
‒ Raczej usiłuję zakopywać te dołki.
‒ Widzę, że nie tylko w dołki wpadasz, ale czuję, że masz nawet piach w oczach.
‒ To przez te wykopy na drodze.
‒ To gdzie my teraz idziemy?
‒ Do pośredniaka.
‒ Przecież czternaście miesięcy temu też tam razem szliśmy!
‒ Cha, cha… faktycznie. Jednak wtedy szłam jako pomoc przy maluszkach.
‒ A dzisiaj?
‒ Dzisiaj muszę dostarczyć papier z wpisem o mojej nieprzydatności.
‒ Przeterminowałaś się?
‒ Powiedzmy, że mój termin jest w zawieszeniu na jakieś trzy miesiące, a co dalej zobaczymy.
‒ O widzę zachmurzenie.
‒ Faktycznie zrobiło się zimniej. Założę kurtkę.
‒ Ale ja o twojej buzi.
‒ A co z nią?
‒ Nie wiem. Niby nic, a jednak te cienie.
‒ Czy ty nie za wnikliwie mi się przyglądasz?
‒ No chyba mniej wnikliwie, niż ta pani po drugiej stronie biurka. Miała dziwną minę, jakby ci nie dowierzała.
‒ To już jej zmartwienie, ja niczego nie udaję. Chciała zaświadczenie, to je dostała. Wolałabym jednak móc przyjąć jakąkolwiek ofertę, niż bić się z myślami co dalej…
‒ Dalej idziemy?
‒ Nie teraz. Muszę trochę odpocząć, dlatego wracamy do domu.
‒ Nie no, nie śpij, bo prześpisz najciekawsze momenty naszego sam na sam.
‒ Trzynasty! Spójrz. Pada deszcz. Muszę chwilę poleżeć, bo wieczorem czeka mnie spacer.
‒ Umówiłaś się?
‒ O tak. Od połowy maja moja codzienność zmieniła się diametralnie.
‒ Jak to?
‒ Jest ktoś, kto potrzebuje mojej pomocy.
‒ Stałaś się wolontariuszką?
‒ Powiedzmy, że będąc córką stałam się również opiekunką.
‒ Ty to potrafisz?
‒ Wiesz, w obliczu tego co nas spotyka potrafimy wiele. Trzeba tylko chcieć być dla innych.
‒ Tyle przeżyć, jak ty to wszystko znosisz?
‒ Najważniejszy jest fakt życia, które mimo udaru nadal trwa i to napędza do pomocy.
‒ Rozumiem. To dlatego jeszcze ciągle masz co robić w swoim domu.
‒ Czasami to co było na pierwszym planie schodzi na drugi, ale nie narzekam, bo i tak z braku środków nie mogę zrobić tego co tkwi w zawieszeniu.
‒ Mów coś. Zawiesiłaś się?
‒…
‒ Zasnęła. No to nie mam wyjścia i muszę przeczekać ten moment milczenia.
‒ No co tak się gapisz? Już przecież wstaję.
‒ Ale, ja nic nie mówiłem. Nawet byłem cicho, tak bardzo cicho, że i maluchy usnęły.
‒ No ładnie, teraz będą rozrabiać do późna.
‒ Zatem będzie wesoło. A gdzie ty teraz się tak spieszysz?
‒ Idę na spacer z czterema łapkami, a potem…
‒ Obowiązki?
‒ Zrobię to co do mnie należy i śmigamy do domu.
‒ Widzisz, a deszcz już nie pada. Hurrra! Trzynasty nie jest taki zły, prawda?
‒ No przecież nie jesteś. Gdybyś był, to już dawno odesłałabym cię tam skąd przychodzisz.
‒ Przychodzimy, odchodzimy…
‒ Takie życie, Trzynasty, takie życie…
‒ To już wiem, ale nie mam pojęcia jak będziesz spędzała wieczór.
‒ Miałam potańczyć z gwiazdami.
‒ Ale nie da się, bo niebo całe w chmurach?
‒ Nie martw się, te gwiazdy będą tańczyć w telewizji.
‒ Serio?
‒ A czy ja wyglądam na oszustkę?
‒ Chyba nie, ale czasami potrafisz kręcić.
‒ Nosem?
‒ Tyłeczkiem też…
‒ Trzynasty!!! Ty męska paskudo!
‒ Jestem tylko obserwatorem.
‒ I kimś, kto za wszelką cenę chce mnie rozbawić?
‒ No raczej. Zabawmy się i tanecznym krokiem dotrzyjmy do Wyspy Miłości.
‒ Wkręcasz się w klimat Hiszpanii?
‒ Skoro oglądamy ten program razem, to kto komu zabroni poczuć się wyspiarzem.
‒ Myślę, że tam bardziej chodzi im o kasę, pokazanie swojej sylwetki i późniejszą możliwość zarobku na swoim wizerunku. Taka zabawa w udawanie uczuć, która jest niebezpieczna, bo zauroczenie tylko czyha, a kiedy da znać o sobie, to bywa, że staje się bolesne.
‒ Masz rację mądra, dojrzała kobieto.
‒ Słodzisz mi?
‒ Raczej podkreślam twoje atuty.
‒ Ale ja nie mam opalonej skóry, ani takich kształtów, jak te młode dziewczyny, na które każdy się gapi.
‒ Sama wiesz, że to co na zewnątrz to iluzja, dopiero intelekt zaczyna być seksowny.
‒ No tak, dzięki za przypomnienie.
‒ Posmutniałaś?
‒ Smutek tkwi we mnie od dawna. Czasami go usypiam, ale nie zawsze da się iść z uśmiechem.
‒ Nie daj się złemu nastrojowi, bo chciałbym zobaczyć chociaż drgnięcie twoich ust.
‒ To wymyśl coś zanim odejdziesz i znikniesz mi z pola widzenia.
‒ Mam ci nawymyślać?
‒ Trzynasty!
‒ No dobra, przesadziłem?
‒ Chyba jeszcze nie.
‒ To może chociaż uda mi się wywołać w tobie tęsknotę…
‒ Nie wywołuj tego, co bywa codziennością. Ja zawsze tęsknię.
‒ Za mną?
‒ No jasne. Tylko z tobą jestem sobą.
‒ No to pojechałaś rymem.
‒ Przecież nigdzie już się dzisiaj nie wybieram.
‒ A ja muszę.
‒ Trzynasty, ja cię nie zmuszam, ale jakiś porządek musi być.
‒ Bo tak jest łatwiej?
‒ Nic nie jest łatwe. „Odchodząc zabierz mnie”.
‒ Baśka!
‒ Co tam?
‒ Tę piosenkę chciałem ci zaśpiewać dzisiaj rano.
‒ To zaśpiewaj mi inną, tak dla równowagi.
‒ Psychicznej?
‒ Też.
‒ Poczekaj zostało mi już tylko trzynaście minut.
‒ Trzynasty, wierzę w ciebie.
‒ „Dbaj o miłość”… a wrócę. Trzymaj się.
‒ Nie daj mi na siebie długo czekać, Trzynasty.
2019.09.13