‒ Mogłabyś mnie zostawić?
‒ Chyba nie, dopóki wciąż zagryzasz wargę i zaciskasz zęby.
‒ Przez ciebie nie mogę logiczne myśleć.
‒ To nie myśl.
‒ Przestań. Zawracasz mi głowę, a ja dostaję szału.
‒ No widzę, widzę, jak cię skręca. Lepiej usiądź.
‒ I to ty mówisz takie słowa? To przez ciebie czuję, to co czuję.
‒ Czyżby?
‒ A nie? Niedawno ledwo się ciebie pozbyłam, kiedy od pierwszej w nocy do ósmej rano o mało nie postradałam zmysłów. Minęły zaledwie dwa tygodnie, pełne dwa tygodnie, a ty powróciłaś.
‒ Nie panikuj, teraz nikt nie walczy o życie.
‒ Ja? Ja panikuję? To ty nie dajesz mi oddychać. Owszem może sytuacja jest inna, ale czuję, że tracę grunt pod nogami.
‒ Przeżyjesz, jak zawsze.
‒ A co ty o mnie możesz wiedzieć i o moim zachowaniu?
‒ Wiem, bo często się spotykamy.
‒ Mam cię gdzieś! Idź do diabła! Muszę zadzwonić i odpuść mi chociaż na chwilę.
‒ Jak sobie życzysz, ale dopóki mnie w sobie podsycasz, to będę.
‒ A bądź, bądź, bądź, ale cicho, bo mam pilną rozmowę.
‒ Z kim ty gadasz? Uważam że z twojej strony, to desperacja. Nie powinnaś…
‒ Zamknij się wreszcie. Desperacja czy nie, ale mam mało czasu i nie wiem co robić.
‒ Zrobiłaś o dwa telefony za dużo.
‒ O jeden na pewno, drugi był jakąś szansą, ale liczę na ten pierwszy, który nie zawiódł jak dotąd.
‒ Więc usiądź i poczekaj.
‒ Czy ty nie rozumiesz, że jestem jak w afekcie i za chwilę mogę ci coś zrobić?
‒ Sobie chyba.
‒ Nie chcę cię czuć, nie chcę słyszeć.
‒ Tak jak jego?
‒ Zamknij się! Wtykasz nos w coś, co nie powinno cię dotyczyć.
‒ No tak, bo jak tam dzwoniłaś, zostawiłaś mnie z boku.
‒ Ale nadal byłaś i dobrze o tym wiesz.
‒ Jednak nie byłaś sama, bo Desperacja była w twoim głosie.
‒ Mój głos, był głosem błagalnym, bo takie, a nie inne okoliczności wymusiły sytuację, prawie bez wyjścia. I wciąż go nie widzę.
‒ I nie zobaczysz, nie miej złudzeń.
‒ Zaraz dostanę jakiegoś szału. Ja nie o nim! Wyjście musi się znaleźć, na ten moment nic nie jest bardziej ważniejsze od tego, a już na pewno nie przeszłość.
‒ Która wciąż jest żywa?
‒ Żywe jest to co powołam do życia, a są to tylko wyobrażenia i nie jest to w rzeczywistości takie samo.
‒ To on jest nierzeczywisty?
‒ Bywa, bo jak dla mnie jest tylko iluzją i tak już pozostanie.
‒ Czujesz zawód?
‒ Nie, bo skrzętne wyjaśnienia i reprymenda dały sygnał, że może mogłabym otrzymać pomoc, gdyby…
‒ A jednak nadal biegasz i kręcisz się wokół własnej osi.
‒ Bo czekam na kolejny telefon.
‒ Bardziej przyjazny?
‒ Dający nadzieję. A ty zejdź ze mnie wreszcie, bo wystarczy mi surowość czyjeś wypowiedzi, a to wgryzło się i dokucza bardziej niż ty.
‒ I co z tym zrobisz?
‒ Jak zawsze nic. Ale teraz wiem, co powinnam odłożyć na półkę.
‒ Mnie czy jego?
‒ Was oboje, do cholery!
‒ No to teraz górę wzięło Uniesienie.
‒ Uwierz mi to nie jest miły stan.
‒ Dlatego cię nosi.
‒ Cicho! Mam rozmowę.
‒ I co, i co, i co?
‒ Jest! Jest wyjście, ktoś mi je dał!
‒ Czuję że nic tu po mnie.
‒ Mówiłam ci od początku.
‒ Ale jeszcze mogę zostać, prawda?
‒ Uwierz że przez moją wrodzoną niepewność tak łatwo się ciebie nie pozbędę.
‒ Na mnie możesz zawsze liczyć.
‒ Marne pocieszenie, ale oprócz ciebie są jeszcze tacy, na których zawsze mogę liczyć.
‒ To pięknie.
‒ Póki co nie czuję ulgi. Czy mogłabyś mnie już opuścić?
‒ Obawiam się że dopóki to na co czekasz nie stanie się namacalne, będę w tobie bardziej niż on.
‒ A ty znowu? Daj mi już spokój, bo ani mnie to bawi, ani nakręca. Chcę zamknąć ten rozdział.
‒ I przestaniesz pisać?
‒ Jak się wypiszę, to przestanę. W nikim nie zamierzam niczego już wywoływać, a tym bardziej niechęci.
‒ Chrzanisz. Przecież pisząc chciałabyś pozyskać czytelnika i wywołać w nim emocje. Czyż nie po to się tworzy?
‒ Owszem. Jeśli chodzi o twórczość, to masz rację, ale pozyskiwanie kogoś za wszelką cenę mija się z celem, dlatego jak zawsze będę trwać w swoim kącie.
‒ Beze mnie?
‒ Myślę że zawsze się pojawisz nieproszona.
‒ Zupełnie inaczej jak on?
‒ Czy ja nie mówiłam ci, że jesteś upierdliwa?
‒ Powiedziałaś.
‒ Jak ten czas leci, a ja nadal nic nie wiem. Czekanie jest najgorsze, kiedy nie ma się stu procentowej pewności.
‒ Nie panikuj.
‒ I kto to mówi?
‒ Twoja Panika.
‒ Nie jesteś moja!
‒ Ale wciąż w twoim wnętrzu.
‒ Za bardzo się rozpanoszyłaś!
‒ Masz miłe wnętrze. On by ci tak nie powiedział.
‒ Zignoruje twoje podszepty, bo tylko podsycasz mój stan i czuję, że zaraz zejdę z tego świata, nie pytając nikogo o zgodę.
‒ Nie płacz, wyjście awaryjne nadchodzi.
‒ Jest! Za dziesięć minut byłoby po mnie.
‒ Oddychaj, bo nas udusisz.
‒ Czuję ulgę i zmęczenie. Mogłabym to porównać do biegu w maratonie, w którym nie czułam żadnych pobocznych dolegliwości, a tylko cholernie napędzającą adrenalinę
‒ …
‒ Nic mi nie powiesz?
‒ …
‒ Zniknęłaś?
‒ Ona tak, teraz ja z tobą zostanę.
‒ A kim jesteś?
‒ Mów mi Ul…a
‒ Ul…a?
‒ Ulga.
‒ Dobrze że nie Olga.
‒ Przyznaj że czujesz mnie całą sobą.
‒ Nie chciałabyś wiedzieć co czuję, bo jestem jak wypluta, ale komuś dzisiaj bardzo czule podziękuję, za to że był, nie opuścił i pomógł.
‒ To ona czy on?
‒ To realnie namacalny towarzysz mojego życia.
‒ A więc dostałaś wsparcie?
‒ Oboje je sobie dajemy, bo na tym polega realne życie.
‒ I niech to pozostanie puentą. Zgadzasz się?
‒ Tak, bo czując Ulgę i nie czując Paniki świat we dwoje wydaje się o wiele łatwiejszy, nawet gdy niepewne jutro znowu może…
‒ Nie wywołuj wilka z lasu!
‒ Spokojnie przecież jutro nie istnieje, bo zawsze może być tylko dzisiaj.
‒ Cha, cha…
‒ Co za Ulga…
2017.05.30